Strona:Edmund Jezierski - Andrzej Żarycz Cz.2.djvu/29

Ta strona została przepisana.

chwilę, na wzrost rozgoryczenia robotniczych mas, na ostateczne wyczerpanie ich cierpliwości, ażeby wnet rozpętać burzę, która nietylko was zmiecie z powierzchni ziemi, ale i świat cały zamieni w jedno rumowisko, w jedną pustynię, na której nędza i śmierć panować będą… Wy tego nie rozumiecie, czy nie chcecie zrozumieć… Ale ja, sentymentalny polak, mając tuż obok jawny dowód, do czego praktyczne zastosowanie komunizmu doprowadzić może, nie mogę być takim, jak wy… Nie wolno mi patrzeć na przyszłość tylko na krótką mętę, nie wolno mi myśleć tylko o dniu jutrzejszym, a muszę wzrokiem wybiegać w dal, w przyszłość… I dlatego, ażeby zarówno mojej Ojczyźny, jak i całego świata nie spotkała klęska, jaka dotknęła Rosję, muszę dążyć do tego, ażeby wszelkie przemiany społeczne odbywały się spokojnie, bez wstrząśnień, drogą ewolucji, a nie rewolucji… Gdyż ciężkie skutki rewolucji dotykają nie tylko klasy posiadające, ale, i to w pierwszym rzędzie, te szare, ciężko pracujące masy, których oburzenie czy niezadowolenie, ten pożar rewolucji roznieci i rozpęta…
Może teraz pan, mister Keogh, zrozumie, dlaczego nie wolno mi robić żadnych interesów, żadnych spekulacji z tą moją maszyną, dlaczego muszę ją oddać bezinteresownie rządom państw, właśnie dla dobra was, posiadaczy, i tych mas robotniczych…
Słuchał go ze skupieniem mister Keogh, i w miarę słów jego, jakby zrozumienie czegoś nieznanego dotychczas, jakby przejaśnienie zasnutego chmurami horyzontu przebijało się w oczach jego… To też gdy Żarycz skończył, podał mu rękę i rzekł:
— Zrozumiałem pana, mister Żarycz, i teraz we wszystkiem będę pomagać panu…
Po chwili wszakże dodał z cichem westchnieniem jakby żalu:
— A jednak byłby to złoty interes…
Rozmowę tą skończyli akurat w porę, gdyż na pro-