Strona:Edmund Jezierski - Andrzej Żarycz Cz.2.djvu/32

Ta strona została przepisana.

zupełności perfidja Sowietów, która by i nas i rodziny nasze w nędzy pogrążyła… A człowiek głodny, zwłaszcza gdy mu żona i dzieci płaczą z głodu, zdolny jest do najszaleńszych czynów… I szczerze wdzięczni jesteśmy panu inżynierowi, że w pierwszym rzędzie pomyślał o nas, robociarzach… Sądzimy, że i rządy nasze, i fabrykanci, w łatwo zrozumiałym własnym interesie, wszystkie warunki, podane przez pana inżyniera, przyjmą… Myślę tylko, a koledzy moi zgodzą się na to, że w interesie całego proletarjatu będzie, jeżeli z dobrodziejstwa zastosowania tej maszyny korzystać będą wszystkie narody świata… Pamiętać trzeba, że czasem pożar wybucha z małej iskierki…
— Zgadzam się z tem, — rzekł Żarycz: i wcale nie miałem zamiaru wyłączać małych narodów… Szło mi tylko w pierwszym rzędzie o zgodę przedstawicieli wielkich mocarstw, poczem automatycznie wszyscy korzystać z niej będą mogli, o ile tylko podpiszą umowę…
Przeszli potem wszyscy do jadalni, gdzie czekało skromne śniadanie, przyczem w czasie przyjacielskiej rozmowy, prowadzonej zgodnie przez fabrykantów i robotników, ustalono termin ostatecznych pertrakcji, w czasie których miała być podpisaną umowa gwarancyjna i określoną ilość maszyn, które każde państwo dla swego użytku wykonać miało.
Jednocześnie Żarycz miał wręczyć każdemu z podpisujących plany maszyny, mechanicy zaś jego służyć mieli za instruktorów…

XXII.

Towarzysz Prochwostow siedział w gabinecie swoim w Kremlu, patrząc na rozciągającą się przed oczyma jego olbrzymią szarą płaszczyznę, przeciętą otworami mocno okratowanych okien, budynku, mieszczą-