Strona:Edmund Jezierski - Andrzej Żarycz Cz.2.djvu/41

Ta strona została przepisana.

ży ściągnąć go skąd się da... Trzeba wysłać do Chin, wszędzie... Należy potem przyspieszyć puszczenie w ruch fabryki i rzucić na rynki masę tanich tkanin... Przemysłowcy zagraniczni, jak zobaczą taką konkurencję, ulękną się, że poniosą straty na surowcach, i sami nam je ustąpią po jeszcze niższych cenach...
— Myśl jest dobra, — rzekł tow. Ruchłow: tylko to zamknięcie fabryk, obawiam się, że nie obejdzie się tak spokojnie...
— Ogłosimy teraz, że zamykamy fabryki z powodu remontu i dajemy urlop robotnikom na miesiąc...
— A potem?...
— Potem zapiszemy wszystkich na giełdę bezrobotnych... Sto czy więcej tysięcy, przy takiej ich ilości, nie zaważy wiele...
— A gdy zaczną się burzyć?..
— No, to mamy jeszcze GPU, a ono posiada nagany i karabiny maszynowe... Trudno, dla dobra sprawy komunistycznej i rewolucji wszechświatowej, nie wolno nam oszczędzać życia ludzkiego, — z emfazą zakończył tow. Prochwostow...
Na tem obrady nadzwyczajnego posiedzenia CIK‘a zakończono...

XXIII.

Naczelnik urzędu śledczego Warszawy zaskoczony został napływającemi nagle ze wszystkich nieomal stron miasta wiadomościami o pojawieniu się znacznej ilości fałszywych banknotów Banku Polskiego...
Codziennie przy raportach składano mu liczne meldunki, z załączonymi banknotami różnej wartości, od 10 do 100 zlotowych, przyczem podrobienie wykonane było tak artystycznie i dokładnie, że tylko doświadczone oko kasjerów bankowych i skarbowych dostrzedz je mogło...
Zarządził też natychmiast poszukiwania, powierza-