Strona:Edmund Jezierski - Andrzej Żarycz Cz.2.djvu/47

Ta strona została przepisana.

— Ustanowi pan nadzór stały, w dzień i w nocy, lecz potajemny, niewidzialny...
— Rozkaz, panie naczelniku...
— A teraz, niech pan panie komisarzu, wysłucha, — rzekł naczelnik i zaczął mu szczegółowo opowiadać przebieg konferencji u ministra...
Uważnie słuchał go kom. Pogorzelski, a gdy naczelnik skończył i spytał:
— Cóż pan na to, panie komisarzu? — odrzekł.
— Teraz będzie można coś zrobić... Trzeba będzie wybrać z pośród naszych ludzi najzdolniejszych i wysłać do tych wszystkich miast, do pomocy naczelnikom urzędów śledczych i do kierowania, w porozumieniu z nami, całą akcją... Muszą się starać o zdobycie konfidentów i przez nich trafić do samej organizacji... Z zebranych dotychczas materjałów wnioskuję, że z Sowietów przybyło parę trójek najlepszych agitatorów polskich, którzy kierują całą robotą... Wyłapanie ich, ukręci łeb całej sprawie... W Warszawie jestem już na tropie takiej jednej trójki, lecz likwidacja sprawy musi się odbyć wszędzie jednocześnie i całkowicie, gdyż częściowe jej załatwienie nie przyniosłoby wielkiej korzyści...
— Zgadzam się z panem w zupełności, panie komisarzu, — rzekł naczelnik: i dla tego powierzam panu funkcję mego pomocnika w całej tej akcji... Niech pan natychmiast wybierze ludzi najodpowiedniejszych do wysłania na prowincję, oraz zajmie się organizacją wywiadu w Warszawie... Musimy przeniknąć wszędzie, wiedzieć o każdym ich kroku, przygotować wszystko tak, ażeby ostateczna likwidacja odbyła się jąknąjsprawniej... Kredyty na tą sprawę są znaczne i niech pan nie krępuje się wydatkami... Jednocześnie oddaję pod bezpośrednią komendę pana brygadę fałszerstw, która we wszystkich sprawach zwracać się będzie do pana, gdyż jestem pewien, że sprawa fałszy-