Strona:Edmund Jezierski - Andrzej Żarycz Cz.2.djvu/7

Ta strona została przepisana.
XVIII.

Samochód bezszelestnie prawie zajechał przed wytworną restaurację nocną na Placu Teatralnym, i zatrzymał się przed wejściem…
Nic nie wskazywało na dramat, który się rozegrał wewnątrz… Tylko gdy podeszli do wejścia, spostrzegli stojącego przy niem policjanta, nie wypuszczającego nikogo z restauracji, a który, poznawszy naczelnika, wyprężył się na baczność i służbiście wyrecytował:
— Na głównej sali, panie naczelniku… Doktór już jest…
Weszli spiesznie schodami na górę, i mijając spłoszone, pełne przerażenia grupy gości, znaleźli się przy stojącym w jednej z łóżek stoliku, zastawionym wytwornemi potrawami i baterją butelek i kieliszków… Na kanapie leżał młody jeszcze mężczyzna, w eleganckim smokingu, przy nim klęczała młoda, piękna kobieta w kosztownej, głęboko wyciętej sukni balowej, obwieszona literalnie klejnotami, i obłędnym wzrokiem wpatrywała się w twarz pochylonego nad leżącym mężczyzny, usiłując przyprowadzić go do przytomności…
Tuż opodal stał komisarz policji, paru policjantów i wywiadowców… Na widok naczelnika, komi-