Strona:Edmund Jezierski - Andrzej Żarycz Cz.2.djvu/71

Ta strona została przepisana.

Rozkaz, towarzyszu, — rzekł komendant i wyszedł dalej a przerwana tem zajściem zabawa potoczyła się dalej...
Trwała do późnej nocy... Północ już dawno minęła gdy nawpół lub zupełnie nieprzytomnych jej uczestników, rozlokowali czekiści w samochodach i powieźli do Moskwy, strzegąc wiernie przez całą drogę te ostoje potęgi nie tyle komunizmu, ile władzy ich samych w Rosji...
Tow. Prochwostow obudził się następnego dnia wcześnie bardzo, i z silnym bólem głowy udał się do swego gabinetu, gdzie wnet zawezwał najzaufańsżego sekretarza...
— Nikołaj Wasiljewicz, — rzekł do niego; — a możeście już od wczoraj zmienili imię i otczestwo? — spytał naraz podejrzliwie...
— Nie, przy tem już pozostanę, — odrzekł sekretarz, młody jeszcze człowiek, o wybitnie semickich rysach twarzy, ubrany według ostatnich przepisów mody bolszewickiej, to jest w długie, juchtowe buty, spodnie kaw aleryjskie, koszulę czerwoną i czarną skórzaną kurtkę. — Co rozkażecie, towarzyszu komisarzu!...
— Widzicie towarzyszu, trzebaby zawiadomić zaraz wszystkich torgpredów szyfrowemi depeszami, ażeby porozumieli się wszędzie z firmami, pozostającemi z nami w stosunkach handlowych i zaofiarowali im materjały włókiennicze po cenach o 50% niższych od rynkowych w danym kraju... Kredytu niema, zapłata natychmiastowa po dostawie, próbki na żądanie...
— To się zaraz zrobi, towarzyszu komisarzu, — odrzekł sekretarz, i wyszedł, by po chwili powrócić z długą, starannie zredagowaną, według życzeń tow. Prochwostowa, depeszą...
Zrobił on w niej parę poprawek, drobnych zresztą, poczem poleciwszy wysłać ją natychmiast, połączył się następnie telefonicznie z tow. Repkinem, od które-