Strona:Edmund Jezierski - Katarzyna I.djvu/21

Ta strona została przepisana.

spoglądał na nagle zamyślonego Piotra, chytrze się przytem od czasu do czasu uśmiechając do siebie... Jadł Piotr, pił jeszcze więcej, lecz wbrew zwyczajowi, cień zadumy nie schodził z czoła jego.
Obserwował to bacznie faworyt i w pewnej chwili znikł, wrócił jednak wkrótce, prowadząc za rękę Martę w bogatą szatę przystrojoną i przyprowadziwszy ją przed cara, gdy zgięła się w niskim przyziemnym pokłonie, sam również się ukłonił i rzekł:
— Miłościwy carze... W domu tym nic nie mam swego... Wszystko jest twoje w domu moim, więc i twoją jest ta niewolnica i służebnica moja...
Błysnęły radością oczy cara, uśmiech rozjaśnił mu twarz, i nie mówiąc ani słowa, nalał pełen kielich wódki i podał go Marcie.
Ta z głębokim pokłonem wzięła go z rąk cara i w milczeniu wychyliła duszkiem...
Aż klasnął car w ręce z zadowolenia i wykrzyknąwszy: — Zuch baba! — posadził ją przy sobie...
Zaczęła się zabawa, a raczej orgja, połączona ze zwykłą pijatyką, w której Marta dzielnie dotrzymywała placu dawnemu swemu panu, Mienszykowowi, i nowemu, carowi Piotrowi.
Piotr, podniecony jej wdziękami, które były zupełnie w jego guście, oraz zachowaniem się, godnem zwykłej dziewki żołnierskiej, a szcze-