w ustawicznych zabawach i ucztach, zapominając o przejściach i niewygodach wojennych.
W tych warunkach zrozumiałem jest, iż posuwano się bardzo powoli naprzód, nie troszcząc się zbytnio o wrogów, których jakoś widać nie było, a przejmując się znacznie więcej wyczerpywaniem zapasów żywności...
Wysłał też po nie car Piotr gen. Renna je oddziałem kawalerji do Braiłowa, naznaczając miejsce spotkania na brzegu Prutu, sam zaś powolutku posuwał się w tymże kierunku naprzód, ze względu na panujące upały nie chcąc wyczerpywać nadmiernie sił wojska.
Pewien zupełnego bezpieczeństwa posuwał się tak powoli naprzód zaniedbując nawet wysyłania przednich straży, chociaż sztab uprzedzał go o podstępach turków i tatarów, których nagły atak mógł całą sytuację zamienić w groźną i poważnie niebezpieczną...
Lekceważył sobie car Piotr te wszystkie przestrogi, ogarnięty dziwnem jakiemś lenistwem, a jednocześnie ufny w swoją gwiazdę... Naraz, gdy o świcie dn. 18 lipca 1711 r. dotarł wreszcie po długim marszu do brzegów Prutu, i tam na dłuższy czas rozłożył się obozem, ażeby oczekiwać na powrót umówiony gen. Renna, wieczorem ze wszystkich nieomal stron, na wzgórzach, otaczających dolinę Prutu, gdzie stały wojska cara rosyjskiego, ukazały się niezliczone pułki
Strona:Edmund Jezierski - Katarzyna I.djvu/32
Ta strona została przepisana.