Katarzyna, jak na drwiny, sama zaopatrzyła ją w strój na tą ostatnią śmiertelną wędrówkę: w białą jedwabną suknię z czarnemi wstęgami. Sam Piotr prowadził ją na szafot pod rękę, wśród szeregów wojska i tłumów ludu. Nieszczęsna Marja Hamilton, która z tych przygotowań sądziła, iż jest to tylko komedja, która zakończy się u stopni szafotu ułaskawieniem, szła z uśmiechem na ustach, przesyłając ukłony spotykanym po drodze licznym znajomym.
Aż wreszcie, gdy stanęli przed szafotem, car Piotr objął ją ramieniem, przytulił czule do siebie, wycisnął na jej ustach gorący pocałunek, poczem oszołomioną tem wszystkiem popchnął w ramiona tuż obok stojącego oprawcy.
Zanim oprzytomnieć i zdać sobie sprawę ze wszystkiego zdołała, znalazła się na szafocie skrępowana, z głową złożoną na pniu.. Jeszcze chwila, błysnął w słońcu topór i cudna głowa stoczyła się z szafotu w dół, w błoto...
A wtedy zaszło coś naprawdę dzikiego i ohydnego, coś, co każdego wstrętem bezgranicznym przejąć może...
Car Piotr podszedł do leżącej w błocie cudnej głowy tej, którą niegdyś tulił w pieszczocie i zapewniał o swej miłości, ujął ją za koronę złotych włosów i podniósłszy do góry, wpatrywał się przez chwilę w piękne, błękitne oczy, w których zastygł wyraz śmiertelnego przera-
Strona:Edmund Jezierski - Katarzyna I.djvu/64
Ta strona została przepisana.