Z coraz większem roztargnieniem słuchał •wódz moskiewski długiego przemówienia pastora, gęsto szpikowanego cytatami z pisma świętego w języku słowiańskim, a wzrok jego coraz częściej wybiegał ku rosłej, tęgiej dziewczynie, stojącej w tyle za wszystkimi i niefrasobliwie śmiejącej się do niego, do oficerów z otoczenia jego, do żołnierzy nawet, jakby pewną była mocy i potęgi tego uśmiechu swego.
Przerwał też Szeremetjew długie wywody pastora, mówiąc wprost:
— Rozumiemy was dobrze, panie pastorze, i jako dobrowolnego jeńca wyślemy was z rodziną i wszystkiem do Moskwy, tylko córka wasza... — tu zawahał się Szeremetjew i wskazał ręką na uśmiechającą się wciąż i strzyżącą zalotnie oczyma dziewczynę...
— To nie jest córka moja,—ze świętobliwem oburzeniem zawołał pastor: to chłopka, która z Polski do Liflandji uciekła... Marta Skawroszenko... Sługą w domu moim jest, z litości przyjętą.. Lecz panie, szatan zła ją opanował... Mimo nauk moralnych i przykładu w domu moim grzeszyła często z uczniami, którzy u mnie przemieszkiwali, tak że ażeby położyć kres temu zgorszeniu i obrazie boskiej, i nawrócić ją na drogę cnoty, zamąź ją wydałem, za dragona szwedzkiego, nazwiskiem Kruze... Lecz mąż jej przed oblężeniem twierdzy z oddziałem swoim do Rygi
Strona:Edmund Jezierski - Katarzyna I.djvu/9
Ta strona została przepisana.