Strona:Edmund Jezierski - Katarzyna I.djvu/90

Ta strona została przepisana.

Nie zdradziła jednak niczem miotających nią uczuć, ze zwykłym uśmiechem zgodziła się na propozycję i włożywszy futro, zajęła miejsce w saniach obok Piotra, który sam powoził. Rącze rumaki mknęły jak wicher po lśniącym śniegu, okrywającym ulice parku a potem miasta,, aż wreszcie w oddali ukazało się ponure rusztowanie szafotu.
Zwolnił Piotr bieg koni, tak że już stępa przejechał obok szafotu, na którym złożone było bezgłowe ciało kawalera de Monsa, przyczem tak kierował końmi, że skraj sukni Katarzyny obtarł się o zbroczone krwią zwłoki. Piotr przez cały czas wpatrywał się uporczywie w twarz Katarzyny, na której niezmiennie widniała obojętność i uśmiech. Widząc, że tym strasznym widokiem nie wyprowadzi ją z równowagi, car zaklął i zaciąwszy konie pomknął z powrotem do pałacu.
Lecz nie miało to być ostatnie okrutne doświadczenie, jakiemu ją poddała brutalna i bezwzględna mściwość Piotra. Tegoż jeszcze dnia rozkazał on głowę Monsa włożyć do słoju ze spirytusem i umieścić na specjalnym postumencie w sypialni Katarzyny.
To straszliwe sąsiedztwo i w dzień i w nocy, głowy sentymentalnego kochanka nie zachwiało Katarzyny i w dalszym ciągu zachowywała ona spokój i równowagę.