Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 02.pdf/44

Ta strona została uwierzytelniona.

— A więc odrzuca pan nasze propozycje?.. stanowczo i nieodwołalnie?... Trudno!... przekonywać pana nie będę, lecz ręczę panu, iż przyjdzie chwila, że będzie pan gorzko tej odmowy żałował.
I wyrzekłszy tę pogróżkę, skłonił się lekko Haliczowi i panu Erazmowi i spiesznie wyszedł z pokoju.
Przez chwilę w gabinecie panowało milczenie, wreszcie pierwszy przerwał je pan Erazm, pytając Halicza:
— Kto to być może?...
— Nie wiem... nie wymienił swego nazwiska i przez cały czas rozmowy starannie unikał wzmianki o tem, zarówno jak i o narodowości swojej... Wiem tylko to, że jegomość ten jest osobnikiem nadzwyczaj niesympatycznym.
— Tak — przytwierdził pan Erazm — i mnie wydał się on wielce podejrzanym i z ciekawością czekałem na odpowiedź, jakiej mu udzielisz...
— A jakąż inną mogłem mu dać, jeżeli nie odmowną?... — rzekł Halicz — szkoda zresztą czasu na zajmowanie się podobnemi głupstwami. Rozpatrzmy lepiej dokładnie plan budowy nowego kościołka...
I pochyleni nad planami, pocichu naradzać się poczęli, zapominając zupełnie o wizycie tajemniczego gościa...