Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 02.pdf/76

Ta strona została uwierzytelniona.

przybyć mógł przed oblicze jego. Odpowiedzią tą będzie trzykrotne wzniesienie do góry chorągwi proroka“.

Dobiegło pytanie to do uszu Mahdiego, i dziwne na nim wywarło wrażenie. Znać było na obliczu jego, że przejął go trwogą ów głos tajemniczy, a tak potężny, dobywający się niewiadomo skąd. Obejrzał się też na towarzyszów swoich, jakby od nich chcąc zasięgnąć wskazówki, jakiej odpowiedzi ma udzielić.
— Trzeba ich wysłuchać, — rzekł ów zagadkowy Europejczyk w przebraniu Araba, — a nuż oddadzą nam miasto bez walki... Może ulękli się potęgi naszej!...
Uspokoiły te słowa Mahdiego, dał znak, i zielony sztandar proroka trzykrotnie powiał w powietrzu.
W tejże chwili, jakby tylko oczekując na ten znak, z Elektropolisu wyjechała grupa trzech jeźdźców z białym sztandarem na czele, mknąca w stronę obozowiska Arabów.
Składali ją: Czesław, jako główny poseł, oraz Henryk i Said, jako towarzysze jego.
Zbliżyli się do Mahdiego i, zsiadszy tuż przed nim prawie z koni, podeszli dla złożenia zwykłych salemów.
— Panie, — rzekł potem Czesław tonem spokojnym, ogarniając wzrokiem otaczające go nieprzeliczone mrowie Arabów, — przybyłeś tu z potężnemi siłami, by nieść zagładę