jału, jak np. z mokrego drzewa, porozsychały się i porozpadały.
Z musu też włościanie powrócić musieli do pierwotnych narzędzi uprawy, a sprowadzone wspaniałe maszyny stoją bezczynne, na pokaz dla cudzoziemskich gości, niby jako dowód wspaniałego rozkwitu rolnictwa sowieckiego.
Przestrzeń ziemi obsianej zwiększyła się znacznie, zwiększyła się jednocześnie i hodowla bydła, skutkiem czego włościanie, wobec stosunkowo niskich cen zboża, wolą nadmiar ziarna spasać inwentarzem, niż sprzedawać je, gdyż za bydło ceny są znacznie wyższe.
Stąd też łatwy jest wniosek, iż owe tak reklamowane kolosalne ilości zboża na wywóz zagranicę są prostym bluffem, dla tumanienia oczu Europy i zdobywania kredytów. Widać to zresztą ze sprawozdań prasy sowieckiej z różnych miejscowości o dotkliwym braku zboża i o konieczności sprowadzania go z innych miejscowości.
Pozatem obciążają jeszcze włościan znaczne zaległości pożyczek zbożowych nasiennych, których oni nie są w możności zwrócić.
Ogólny wniosek Martynowa przedstawia się jak następuje: pomimo wzrostu gospodarstwa, włościanin jest jeszcze biedny; brakuje mu narzędzi, zużyły się one całkowiecie i są w złym gatunku, chaty ze starości walą się, a dokonywane poprawki nie wiele pomagają. Odżywia się źle, odziany w łachmany, a wiele rodzin chodzi prawie nago; zapasów niema żadnych, o oszczędności niema mowy, a wszystko przytem zależy od pogody.
Strona:Edmund Jezierski - Prawda o Sowietach.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.