stępne są dla włościan. I książek włościanin niema, a potrzebuje ich bardzo“.
Zatem Karola Marxa i Kautsky‘ego wieśniak rosyjski nie kupuje wyłącznie dlatego, że książki te „niedostępne są dla niego ze względu na cenę“. Znaczy się należy „zniżyć cenę“. Przecież zniżali ją na manufakturę i żelazo. Wielka naiwność kooperatysty-komunisty, lecz jakżeż wielką jest głupota władz, zaopatrujących wieś w takie książki.
Drugim „smutnym objawem“ jest nader słaby udział w pracy sił kulturalnych. Okazuje się według autora, że wsie rosyjskie „posiadają dostateczną ilość nauczycieli, agronomów, lekarzy i nawet inżynierów. Lecz wszystkie te siły „drzemią“. Nie są wciągnięte do pracy, stosunek do nich jest nie tylko ostrożny, lecz nawet wrogi. Objaśnia się to niskim poziomem naszych sił partyjnych, które nie są w stanie przyciągnąć ich do pracy“.
No, a „bez kierownictwa“ tych sił partyjnych, tych dwóch inwalidów, stróża i kilku pijanic, inteligencja ta pracować nie może. Nie może, lecz strasznie chce. Kiedy Martynow zwołał ich wszystkich na zebranie, „wywołało to wielki entuzjazm wśród nich i wielkie pożądanie pracy. Wszyscy z zadowoleniem wzięli na barki swoje tą lub inną część pracy, wygłaszanie odczytów, służenie włościanom radami w sprawach gospodarczycsh i innych. Wogóle należy „skonstatować połączenie się sił kulturalnych na wsi, lecz nader trudno jest je obecnie wykorzystać, gdyż nasze jaczejki stoją o wiele niżej od nich i nie mogą nimi kierować“, — pisze Martynow.
Strona:Edmund Jezierski - Prawda o Sowietach.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.