Murzynka słuchała jej z pokorą, wreszcie znów skierowała się w stronę służącego, który ukazał się od strony kajut kapitana.
Mówiła mu coś, na co on odpowiadał przecząco. Podprowadziła go wreszcie do swojej pani, która znów ze swej strony robiła mu wymówki, na co tenże odpowiadał rozkładaniem rąk oraz kręceniem głową.
Rozgniewało to wreszcie damę, cisnęła piorunujące spojrzenie w stronę obydwóch przyjaciół, w milczeniu obserwujących tę scenę, i, zabrawszy wszystkie swoje manatki, ostentacyjnie wraz z czarną służącą opuściła pokład.
Służący okrętowy podszedł do Wawrzona i Henryka i z niskim ukłonem podał mu kwit.
Henryk sięgnął do kieszeni po portfel i jednocześnie spytał:
— Eh, proszę pana — odrzekł z lekkim uśmiechem służący — to żona jednego z dygnitarzy brazylijskich. Ojciec jej zrobił majątek na handlu niewolnikami, i z tego powodu jest ona bardzo dumna. Żądała odemnie usunięcia obydwóch panów z pokładu, gdyż widok wasz raził ją i drażnił. Żądanie to musiałem zastosować co do pana, gdyż pasażerom z pod pokładu nie wolno wychodzić na górę. Obecnie zaś oburzyła się, gdym kategorycznie odmówił jej żądaniu, twierdząc, że obydwaj panowie, jako pasażerowie drugiej klasy, mają prawo do przebywania na pokładzie.
Przez ten czas Henryk wyjął z portfelu pieniądze i uiścił należną dopłatę. Służący przyjął ją z ukłonem i odszedł.
Strona:Edmund Jezierski - Wyspa elektryczna.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.