dla siebie odzież, naładowaną elektrycznością o tak silnem napięciu? Jakim to się dzieje sposobem, że gdy on ją sieje wokoło, nic się jemu samemu nie staje?
I ukrywszy twarz w dłoniach, pogrążył się w rozmyślaniach i usiłowaniach rozwiązania tej zagadki.
A tymczasem w pokoju zaszło znów nowe dziwo.
W jednej ze ścian rozwarły się tuż przy podłodze małe drzwiczki i wtoczył się przez nie jakby mały wagonik, podobny do zabawki dziecinnej.
Znajdowało się w nim parę talerzyków miniaturowych, na których leżały jakieś kulki i kostki. W małych flakonach znajdował się jakiś płyn, a na wierzchu tego wszystkiego spoczywał złożony we czworo arkusik papieru.
Henryk porwał go i rozwinąwszy, śpiesznie odczytywać zaczął.
Treść jego brzmiała następująco:
„Jesteście naszymi więźniami. Nie wolno wam ani krokiem ruszyć się poza obręb pokoju, w którym przebywacie. Wszelkie usiłowania ucieczki, lub przeniknięcia tajemnic naszych grożą wam śmiercią. Przesyłamy wam żywność. Możecie spożywać ją bez obawy, gdyż nie zawiera w sobie nic trującego“.
Podpisu żadnego nie było.
Przez myśl Henryka przebiegło:
— Groźcie sobie śmiercią, lecz ja nie ulęknę się waszych pogróżek. Żeby tam nie wiem co, choćby mnie to nawet życie kosztować miało, musze przeniknąć tajemnice wasze, muszę zbadać te
Strona:Edmund Jezierski - Wyspa elektryczna.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.