Rozebrali się prędko, a w minutę potem spali mocno, znużeni zaszłemi w ciągu dnia wypadkami.
Dnia następnego przyjaciele obudzili się dość późno. Czy to był wpływ wina, jakie wypili przy uczcie, czy też znużenia, wywołanego zaszłemi w przeciągu ostatnich czasów wypadkami, trudno było określić.
Zerwali się zaraz z posłania, gdy ujrzeli słońce, zaglądające do pokoju przez wielkie okna i spiesznie ubierać się zaczęli.
Wtem rozległo się lekkie pukanie do drzwi, które po chwili rozwarły się i na progu stanął ich opiekun.
Wygląd jego był zupełnie inny, niż wczoraj... Twarz poważna, bez uśmiechu, ożywienie znikło bez śladu, a z błękitnych oczu wyzierało przygnębienie, jakby po jakimś strasznym zawodzie, jakby po klęsce jakiejś.
Przywitał się z nimi cicho, spokojnie, a ku wielkiemu zdumieniu ich, przywitanie to było wyrzeczone nie po polsku, lecz po esperancku.
— Obznajomić was muszę ze zwyczajami, panującemi w naszej krainie, byście potem samodzielnie mogli sobie dawać radę. Oto wstajemy wszyscy o godzinie szóstej rano. Budzą nas spe-