czoną na piersi głową, wreszcie nerwowo uścisnął dłonie naszych przyjaciół i szybkim krokiem wyszedł z pokoju.
Czas pewien panowała cisza... Wreszcie Wawrzon gorączkowo chwycił za ramię Henryka i zdławionym ze wzruszenia głosem wyszeptał:
— On nasz! Zobaczysz, że z nim razem dokonamy swego!
Będziemy wolni!
Nasi przyjaciele, pozostając w przymusowej niewoli na wyspie tajemniczej, przedewszystkiem chcieli dokładnie zapoznać się z jej terenem, ażeby następnie móc wynaleźć jakikolwiek sposób ratunku.
Pilnie też zaznajamiali się ze wszystkiemi urządzeniami na wyspie. O wszystko rozpytywali się to doktora Wicherskiego, to profesora Rockfossa, starając się poznać, przeniknąć wszystkie tajemnice urządzeń tej wyspy, która dla nich stała się mimowolnem więzieniem.
Henryk, mniej wytrzymały, chwilami tracił cierpliwość i miotał się w bezsilnej rozpaczy, a wtedy Wawrzon, zahartowany na ból i cierpienie, krzepiąc go, mówiąc:
— Wytrzymałości, mój drogi, pracuj i uważaj, a przyjdzie czas, że pragnienia nasze zostaną spełnione.
Pod wpływem słów przyjaciela Henryk uspo-