Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/102

Ta strona została uwierzytelniona.

Wkrótce przybyli do stolicy. Król rozkazał zaraz przygotować piękną komnatę, przybrać ją wspaniale i tam umieścił krzew skradziony.
Całemi godzinami zamykał się w tej komnacie, rozmyślając o różnych rzeczach. Wreszcie pewnego razu wziął z sobą flet i począł z niego dobywać rzewne, pełne niewysłowionego żalu melodje.
Naraz… krzew rozmarynowy rozchylił swe gałęzie i wyszła z niego przecudnej urody dziewica.
Oczarowany stał król przed nią, nie mogąc wymówić ani słowa. Wreszcie, gdy odzyskał przytomność i chciał do niej przemówić, dziewica z oczu mu zniknęła.
Od tego czasu coraz częściej i dłużej przesiadywał w ustronnej komnacie, grą na flecie wywołując przecudne zjawisko. Miłość jego ku dziewicy z każdym dniem wzrastała, tak że wszystko gotów był uczynić na jej skinienie, zwłaszcza że i ona wkrótce odpłacać mu zaczęła wzajemnością.
Niedługiem jednak było ich szczęście. W granice państwa wkroczył wróg okrutny, pragnąc w posiadanie swe zagarnąć państwo młodego króla. Powinność bronienia życia i mienia poddanych powołała go na granice kraju.