Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/109

Ta strona została uwierzytelniona.

serce rwało mu się z bólu, lecz nie okazał tego po sobie. Przeciwnie, pożegnawszy ją czule, wydał rozkaz do pochodu, sam zaś, zamknąwszy się w swoich komnatach, puścił wodze boleści.
Przywiązano królewnę do drzewa, stojącego pośród łąki, poczem cały orszak powrócił do miasta, z płaczem i żałobnemi pieniami, pozostawiając ją samą.
Królewna była spokojną. Pobladłe oblicze wzniosła ku niebu, w gorącej modlitwie polecając się opiece Pana nad Pany.
Gdy tak stała, oczekując śmierci, od strony lasu rozległ się szum straszny i wypełzł olbrzymi smok, kłapiąc potworną paszczą, uzbrojoną dwoma rzędami wielkich zębów. Zobaczył przywiązaną królewnę i począł się zbliżać. Niewielka już przestrzeń oddzielała potworę od królewny; już ta, wzniósłszy błagalnie oczy ku niebu, żarliwie się modliła, gdy naraz…
Na drodze ukazał się tuman kurzu i wkrótce wyłonił się z niego przecudny rycerz, na mleczno-białym siedzący rumaku, w srebrzystą zakowany zbroję.
Ujrzał stojącą na łące królewnę i zbliżającego się ku niej smoka i pędem skierował rumaka ku niemu.
Śmiało natarł ów rycerz, a miał to być św. Jerzy, na smoka. Krótką była ich wal-