Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/11

Ta strona została uwierzytelniona.

— A no, niby lepiej — odrzekł Maciej. Stręczą mi tu krowinę, ale cóż, kiedy nie mam za co ją kupić. Może dadzą mi ją na wypłat, albo na odrobienie robotą.
— Dostaniecie ją, Macieju, już ja w tem będę, tylko pilnujcie jej lepiej.
— O, będę pilnował, już teraz inszy ze mnie człowiek. Źle robiłem, to prawda, ale może mi Pan Jezus teraz dopomoże.
— Dopomoże, dopomoże, zobaczycie, Macieju. Jeżeli chcecie, to was znów niezadługo odwiedzę.
— A przychodź Dolo i bądź dla mnie zawsze dobrą.
— Zostańcie z Bogiem, Macieju, życzę wam szczęścia!
Powiedziawszy to, Dola zniknęła. Ale nie zapomniała o Macieju, odwiedzała go często i cieszyła się, że Maciejowi coraz lepiej się wiodło.
I żył Maciej jeszcze długie lata, dostatek i szczęście zawitały do niego, a pracą i uczciwością zyskał poszanowanie i miłość ogólną… Często też powtarzał, że to Dola, z którą niegdyś się borykał, tak mu dopomogła.
A gdy śmierć przyszła po niego, przyjął ją pogodnie, bo uczciwie, w pracy przeżył resztę żywota…