Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/16

Ta strona została uwierzytelniona.

Skłonił się biedak do ziemi, i chwiejnemi kroki, nie widząc nic przed sobą, skierował się do domu.
Nie mógł już ukryć zmartwienia swego przed rodziną, i ulegając prośbom żony i dzieci, wyjawił im powód jego.
W milczeniu wysłuchała Li opowiadania ojca i po krótkim namyśle, powzięła jakieś postanowienie, bo śpiesznie wybiegła z domu.
Na samym krańcu miasta, w małym pochylonym do ziemi domku, zbudowanym z bambusu, mieszkała znana w całym Pekinie czarownica, Hsi-tsi. Do niej to pobiegła piękna Li i drżącą dłonią zapukała do drzwi.
Otworzyła jej nadzwyczaj szpetna staruszka, z olbrzymiemi okularami na nosie i ochrypłym głosem zapytała:
— Cóż sprowadza do mnie piękną Li? Czyżby pragnęła posiąść napój, któryby…
— Nie… nie… przerwała jej żywo Li.
— Więc czegoż pragniesz? — zapytała starucha.
— O moja Hsi-tsi… niedarmo mówią, żeś mądrzejsza od wszystkich… Ty jedna tylko możesz mi pomódz w mojem zmartwieniu.
Tu opowiedziała jej całe swe nieszczęście.
Długi czas myślała Hsi-tsi nad odpowiedzią, aż wreszcie rzekła: