Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/19

Ta strona została uwierzytelniona.

odzieży, z obnażonym mieczem w dłoni, gotów w każdej chwili wykonać rozkaz pański.
Śmiało tym razem podszedł Tan-gi do dzwonu i uderzył sercem w ścianę jego.
…. I rozbrzmiał w powietrzu dźwięk czysty, potężny, lecz pełen zarazem bólu i żałości, i jak skarga dziewiczego serca uleciał do niebios.
Zdumieli się wszyscy, słysząc go; zdumiał się i cesarz… Wreszcie, ażeby wyrazić swe zadowolenie, polecił wydać Tan-gi’emu beczkę złota, jako wynagrodzenie za pracę.
Lecz Tan–gi, usłyszawszy ten rozkaz, żywo postąpił ku niemu i zawołał:
— Zatrzymaj swe złoto, o synu nieba, mnie ono niepotrzebne. Nie zwróci mi ono mojej Li najdroższej — ja zaś zapłaty za córkę nie przyjmę.
Zawrócił się i wyszedł z pałacu, nie spojrzawszy nawet na zdumionego tą jego mową cesarza.
Obecni sądzili, że każe on wnet schwytać go i surowo ukarać na miejscu za to zuchwalstwo, lecz stało się przeciwnie… Cesarz rozkazał zostawić go w spokoju, dzwon zaś polecił zawiesić na wieży. Przywoławszy potem uczonych mandarynów, polecił im całe to zdarzenie opisać w kronikach, dla wiadomości przyszłych pokoleń.