Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/29

Ta strona została uwierzytelniona.

Ocknął się wkrótce rycerz z omdlenia i ujrzawszy pochyloną nad sobą Hanię Golankównę, domyślił się, że to ona przyszła mu z pomocą. Chciał jej dziękować, lecz spojrzawszy na jej cudnej piękności lice, na wdzięk całej postaci, z zachwytu nie mógł wymówić ani słowa.
Po chwili dopiero, słabym głosem zapytał:
— Ktoś ty? czyś nie bogini lasu tego?…
Zapłoniła się z kolei Hania i odrzekła:
— Nie bogini jam żadna, lecz córka kmiecia tutejszego, Golanka.
Westchnął rycerz i już nie przemówił ani słowa, wciąż się w oblicze jej wpatrując.
Odpocząwszy chwilę, powstał i podpierając się oszczepem, przy pomocy Hani zaszedł do chaty jej ojca. Gościnnie przyjął go stary Golanek; opatrzył mu rany i guzy, nacierając je ziołami uzdrawiającemi i przygotował łoże w świetlicy.
On zaś widać coś w umyśle rozważał, gdyż coraz marszczył białe czoło a od czasu do czasu uśmiech rozjaśniał mu oblicze, gdy spoglądał na Hanię.
Na drugi dzień zrana zatętniało na drodze i przed chatą Golanka stanęła gromada wspaniale przybranych jeźdźców. Wyszedł