Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/30

Ta strona została uwierzytelniona.

przed chatę zdumiony Golanek, a tu najstarszy z przybyszów pyta go, czy nie widział gdzie wojewodzica, który, polując wczoraj w tych stronach, zapędził się za turem i znikł im z oczu.
Nie zdążył odpowiedzieć Golanek, gdy z chaty wyszedł ranny rycerz. Zeskoczył wnet z konia wódz, zeskoczyła drużyna, i otoczywszy go kołem, z radością witać poczęli, rozpytując o powód zbłąkania.
Poznał wnet stary Golanek, kogo gościł w swej chacie, i ściągnąwszy z głowy czapę, nizkim ukłonem uczcił znakomitego gościa.
Rozpowiedział wojewodzic drużynie swą przygodę, poczem, zwracając się do Golanka, rzekł:
— Chodźmy, ojcze, do izby; chcę z wami pomówić o tem, co mnie i waszą córkę zrobi szczęśliwymi.
Weszli do izby. Prosił Golanek dostojnego gościa, by usiadł, gdy ten naraz, kłaniając mu się nizko, rzecze:
— Słuchajcie, ojcze; córka wasza ocaliła mi wczoraj życie, chcę się jej wywdzięczyć; rozmiłowałem się przytem w niej na zabój; dajcie mi ją za żonę, a osadzę ją w zamku i zrobię panią.
Zdumiał się Golanek tej mowie, nie rozumiejąc początkowo, czego chce od niego