Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/41

Ta strona została uwierzytelniona.

że nie ujrzy już sióstr, ani ojca, że nie będzie podzielać ich wspólnego życia, popchnęła ją naprzód.
Na samym końcu wązkiego przejścia zabłysło słabe światełko. Syrena podeszła szybko i ujrzała przed sobą małe drzwiczki, za mykające wejście do jaskini. Zapukała w nie dwukrotnie drżącą ręką. Za drzwiami wszczęła się piekielna wrzawa, w której odzywały się: ryk niedźwiedzia, wycie wilka, szczekanie psa, miauczenie kota, krakanie kruka, skrzeczenie sowy i wiele, wiele innych odgłosów. Syrenę zdjęła straszna trwoga i już zamierzała uciec od progu, gdy w jaskini ktoś odezwał się drżącym głosem:
— Uciszcie się, dziateczki!
A gdy zwierzęta ucichły, zapytał:
— Kto tam puka do moich drzwi?
— To ja, Syrena! — odrzekła.
— Otwórz, Smoku! — rozkazał czarownik.
Drzwi się otworzyły i strwożona Syrena weszła do jaskini.
Na środku jaskini, przed roznieconem ogniskiem, z zawieszonym nad niem kociołkiem, na wysokiem krześle, wybitem skórą, siedział starzec wyniosłej postawy, z długą siwą brodą. Okryty był obszernym czarnym płaszczem, na głowie miał wysoką czapkę futrzaną, przenikliwie patrzące oczy okrywały okulary, w ręku trzymał szklaną łyż-