Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/66

Ta strona została uwierzytelniona.

— Spróbuj naprzód ty, djable niemiecki! — rzekł Uburtis.
Schwycił kulę tamten jedną ręką i wyrzucił tak wysoko, że zupełnie znikła z oczu, gdy zaś spadła, to do połowy zaryła się w ziemię.
— No, teraz na ciebie kolej; spróbuj i ty, człowiecze!
Uburtis przyłożył rękę do kuli i zaczął się przypatrywać obłokom, które nad niemi po niebie się przesuwały.
— Czego się im tak przypatrujesz?
— Czekam, żeby ta ogromna chmura nadeszła. Mój brat jest w niebie kowalem i ma kuźnię za tym obłokiem. Czeka więc, żebym mu rzucił tę kulę, gdyż bardzo potrzebuje żelaza.
— Ach!… zmiłuj się, człecze!.. — wykrzyknął niemiec. — Nie rzucaj jej; jest mi ona bardzo potrzebna. Wiem i tak, że jesteś silny. Wygrałeś wszystkie zakłady; daj mi więc swój kapelusz, a ja napełnię go złotem.
— Dobrze, chodź ze mną w głąb lasu, i tam oddasz mi należną kwotę.
Będąc pewnym swej wygranej, oddawna już przygotował sobie Uburtis jamę u góry wązką, a rozszerzającą się coraz bardziej w głąb. Przykrył ją z wierzchu dziurawym kapeluszem i obłożył naokoło mchem, żeby