Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/68

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszystkiem się zajmował syn starszy, lecz jeżeli ojciec posyłał go gdzie późno, zwłaszcza nocą, i jeżeli, na dobitkę, droga szła obok cmentarza, lub jakiego innego strasznego miejsca, z bojaźnią mówił:
— Nie, ojcze, ja za nic tam nie pójdę… dreszcze przejmują mnie ze strachu.
Kiedy znów zimą, wieczorem, przy kominku, zebrani słuchali opowiadania różnych historji, od których włosy na głowie powstawały i słuchacze coraz wykrzykiwali: „Ach, jakie to straszne!..“ młodszy syn, siedząc w kącie, w żaden sposób nie mógł zrozumieć, co to ma znaczyć.
— Dla czego to oni wciąż mówią: „Jakie to straszne,“ „dreszcze mnie przejmują“, „trzęsę się ze strachu“… Jam nigdy jeszcze nic strasznego nie widział. Widać to jest jedna z tych nauk, których nie mogę zrozumieć.
Pewnego razu rzekł ojciec do niego:
— Słuchaj ty, leniwcze: jesteś już duży, i silny, czasby już było nauczyć ci się czegobądź, byś mógł zarobić na życie. Patrz, jak pracuje twój brat, ty zaś jesteś do niczego.
— Eh, ojcze! — odpowiedział on na to: bardzobym chciał nauczyć się czegobądź. Ot, naprzykład, chciałbym nauczyć się trząść ze strachu, gdyż nie mam o tem najmniejszego pojęcia.