Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/7

Ta strona została uwierzytelniona.

Długo nią targał i wołał napróżno, aż wreszcie uniosła powieki, siadła i błędnie spojrzała wokoło; ziewnęła i zawołała:
— Ho, ho, ho!… a tom się setnie wyspała!…
— A skądeście wy, kobieto, i odkąd tu tak spaliście? — zapytał się Maciej.
— A toć jam z tych okolic, a spałam chyba cały rok.
— Jakto cały rok? — zdziwił się Maciej — a kto wy jesteście?.
— Oho, gospodarzu, ja jestem Dola… Towarzyszę człowiekowi od kołyski do trumny i opiekuję się nim.... Zależy to od tego jakim on jest i jak postępuje… Jeżeli jest dobrym, pracowitym, to i ja mu pomagam i wiedzie mu się, gdy zaś — złym i leniwym, to opuszczam go, a wtedy już Nędza go bierze w swoją opiekę… No, ale teraz muszę się śpieszyć, spałam cokolwiek zadługo, i mojego gospodarza mogłaby nędza objąć w posiadanie… A szkodaby go było, bo w gruncie dobry to jest człowiek, tylko… trochę próżniak i niedorajda.
Podniosła się i chciała już iść, gdy Maciej zapytał:
— A czyjaś ty, Dolo?
— A Macieja, którego chata tam oto stoi…