Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/72

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dobrze, ojcze, pójdę sobie. Pozwól mi tylko doczekać się dnia, a ja udam się w podróż, żeby nauczyć się strachu; może raz nareszcie nauczę się czegoś, co mi byt zapewni.
— Ucz się, czego ci się żywnie spodoba — odpowiedział ojciec — dla mnie to jest obojętne. Masz oto 50 talarów i idź z tem, gdzie cię oczy poniosą. Nie mów tylko nikomu, skąd idziesz i kto jest twoim ojcem, żebym nie potrzebował wstydzić się za ciebie.
— Dobrze, ojcze; jeżeli tylko tego sobie życzysz i nic więcej nie wymagasz odemnie, to postaram się wszystko wypełnić.
Kiedy rozświtało, chłopiec schował do kieszeni swe 50 talarów, pożegnał się z ojcem i puścił się w drogę, mrucząc:
— Ach, żebym mógł choć raz zatrząść się ze strachu. Choć raz chciałbym poznać to uczucie.
Usłyszał to jeden z przechodniów i podszedł do niego. Zapoznali się i odtąd szli już razem. Wkrótce zobaczyli przy drodze szubienicę i przechodzień ów rzekł:
— Widzisz to drzewo, na którem siedmiu ludzi zbrodniarzy, których wczoraj pokarano, uczy się fruwać? Siadaj pod niem