Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/77

Ta strona została uwierzytelniona.

— Miau, miau! — jak nam zimno.
— Oj, głupie koty!.. — wykrzyknął — dla czego wrzeszczycie? Jeżeli wam zimno, to chodźcie, siadajcie przy ogniu i grzejcie się.
Jednym silnym skokiem znalazły się przy ogniu dwa duże, czarne koty, zasiadły po obu stronach chłopca i dziko patrzały na niego swemi błyszczącemi ślepiami.
Po jakimś czasie spytały się:
— Nie zagrałbyś z nami w karty?
— Dla czegożby nie, — odpowiedział — lecz pokażcie mi wpierw swe łapy.
Wtedy podały mu swe łapy.
— Oj, oj! jakie wy długie macie pazury. Poczekajcie, teraz wam je przykrócę.
Mówiąc to, chwycił koty za łapy, położył je na warsztacie i mocno przyśrubował.
— No, — rzekł — kiedym zobaczył wasze łapy, to teraz odechciało mi się grać z wami w karty.
I wyrzucił je przez okno do jeziora. Skończywszy z tą parką, zasiadł znów przy ogniu, lecz naraz ze wszystkich stron, z każdego kąta, wybiegły inne czarne koty i czarne psy na ognistych łańcuchach. Przybywało ich coraz tyle, że nie można się było skryć przed niemi. Zaczęły strasznie miauczeć i szczekać, następowały na chłopca, rozrzucały drzewo i chciały zagasić ognisko.