Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/78

Ta strona została uwierzytelniona.

Spokojnie patrzał on na to przez czas jakiś, lecz kiedy przebrało to miarkę, zerwał się, złapał nóż i krzyknął:
— Wynoście się stąd!.. i począł kłuć ich nożem.
— Niektóre uciekły, niektóre pozabijał i wrzucił do jeziora.
Powróciwszy, rozpalił na nowo ogień, i zaczął się grzać. Wreszcie poczęły mu się kleić oczy i zachciało się spać. Obejrzał się i zobaczył stojące w kącie olbrzymie łóżko.
— W samą porę się zjawiło — rzekł i położył się na niem.
Zaledwie zamknął oczy, łóżko samo zaczęło się poruszać i obiegło cały zamek wokoło.
— Dobrze, — rzekł — lecz czyby nie można cokolwiek prędzej?
Łóżko pojechało tak prędko, jakby ciągnęła je szóstka koni. Przeskakiwało progi i schody, w dół i w górę, dalej i dalej, aż wreszcie przewróciło się i przygniotło go swoim ciężarem, jak górą. Pozrzucał on z siebie poduszki prześcieradła i pierzyny, wyszedł z pod łóżka i — rzekł:
— Niech kto chce na niem jedzie; ja mam już tego dosyć!
Potem położył się koło ognia i zasnął.
Na drugi dzień zrana przyszedł król i zobaczywszy go leżącego na ziemi, pomyślał, że złe duchy go zabiły i rzekł: