Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/82

Ta strona została uwierzytelniona.

na kolanach i począł trzeć mu ręce, aby obudzić cyrkulację krwi. Lecz to nic nie pomagało. Przypomniał sobie, że najlepiej się ogrzewa, gdy się razem leży w łóżku; przeniósł więc trupa na łóżko, okrył go i położył się z nim razem. W jakiś czas trup się rozgrzał i zaczął się poruszać.
— Widzisz, bracie! — wykrzyknął — jakoś cię ogrzałem.
Lecz trup naraz się podniósł i krzyknął.
— Teraz ja ciebie zaduszę!
— Tak! — zawołał junak — to tak mi się odwdzięczasz? Wracaj znów do trumny!
Podniósł ciało do góry, wrzucił do trumny i nakrył wiekiem. Olbrzymy podeszli i trumnę wynieśli z komnaty.
— Widać ja się już nigdy nie zatrzęsę ze strachu, — rzekł chłopiec — ach, i niczego się nie nauczę.
W tej chwili wszedł do komnaty człowiek, jeszcze większy i straszniejszy napozór od tych, którzy dotychczas byli. Był to starzec z długą, siwą brodą.
— Ach ty, niegodziwcze! — wykrzyknął — teraz ty się prędko nauczysz trząść ze strachu, teraz bowiem musisz umrzeć!
— No, nie tak bardzo prędko — odpowiedział chłopiec.
— Zaraz ja cię uduszę — rzekło straszydło.