Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/91

Ta strona została uwierzytelniona.

poszukiwali pachołcy; po chwili jeden z nich zawołał:
— Czuję coś miękkiego, jakby ciało ludzkie, na spodzie.
— Sprobuj zawadzić osękiem o szaty i wyciągnąć na wierzch — rozkazał architekt.
Pomógł mu drugi pachołek i wnet wyciągnęli na wierzch ciało chłopca. Ale nie było w nim już ani iskierki życia… był on już trupem zimnym i to tak zmienionym, że nawet rodzona matka ze wstrętem odeń się odwróciła. Po chwili jednak miłość macierzyńska przemogła wstręt i z głośnym płaczem rzuciła się na zimne zwłoki dzieciny, okrywając je gorącemi pocałunkami.
Wkrótce też wyciągnięto na wierzch zwłoki dziewczynki i dziewki służebnej, również okrutnie zmienione.
W milczeniu, zwartem kołem otoczyli mieszczanie te ciała, trwożnie żegnając się, by znakiem krzyża odpędzić złego, być może czyhającego na nich z ukrycia.
Zapanowała grobowa cisza, przerywana tylko jękiem i łkaniem zrozpaczonej matki, tulącej do serca martwe dzieciny i próbującej tchnieniem swem wrócić je do życia. Napróżno jednak.
Wreszcie marszałek grodzki przerwał tę ciszę.