przechował. Słyszymy tam i dziś jeszcze echo tej bojowej piosenki...
...I od Karpat krzyk weselny
Zabrzmi aż do Dzwiny,
Żyj Różycki, żyj nasz dzielny,
Synu Ukrainy!...
............
Temi słowy piosenki powstańczej, piosenki bojowej, sławiła zbrojna młodzież wołyńska, idąca w nader nierówny bój z wrogiem, w dniach majowych 1863 r., wodza swego generała Edmunda Różyckiego...
Imię to w epoce Styczniowego powstania, na obszernych przestworzach Zabuża w ustach wszystkich brzmiało, w sercach starszego i młodszego pokolenia znajdowało oddźwięk pełny sympatyi. Jeszcze przed wybuchem Styczniowego powstania, nim jego płomień od Kampinoskich lasów, od równin Rawy i wybrzeży Wisły a Świętokrzyskich wyżyn przedarł się na Wołyń, sięgnął Słuczy i Teterowa, myśl ogółu na całem Zabużu, instynktowie niejako, wskazywała na Edmunda Różyckiego, jako na człowieka, który do zwycięztw wieźć tam powinien zbrojne szeregi ruchu narodowego.
Znano go w kraju, przed powstaniem Styczniowem, niedługo lecz wiele. Wychowywał się on zdala od kraju, wzrastał i kształcił się w głębi Rossyi, pod opieką wroga; gdy zaś wrócił do ojczyzny, był już mężem dojrzałym, z doświadczeniem bojowem, z wiedzą obszerną, ustalonemi poglądami na życie. Wszędzie, gdzie się ukazał w rodzinnych okolicach, budził uczucia życzliwe, ufność