rodzicowej siedziby, najszczęśliwszych lat spędzonych pod opieką obojga rodziców, prawie wcale nie zapamiętało pacholę, które bezpośrednio od pieluch do dziedziny cierpień miało wejść... Uścisku, pieszczot matki dziecię trzyletnie zaledwie, wśród pierwszych wrażeń budzącej się samowiedzy, nie przechowało, łez jej nie widziało, lub ich ślad w pamięci niemowlęcia zniknął, również jak i rysy oblicza rodzicielki w niej się nie utrwaliły. O tych łzach słyszy dziecko znacznie później, kiedy u wroga w niewoli dorasta, słyszy z pieśni, którą Wołyń i Ukraina długo, bardzo długo o jego ojcu nuciły.
W głębi Wołynia, na Ukrainnem Polesiu, znano i długo śpiewano jedną z tych pieśni Janusza, co głosiły sławę oręża Karola Różyckiego, w r. 1831; mówiły o łzach i boleści żony jego, osieroconej, gdy mąż ujął miecz, by pod Mołoczkami i na Tyszyckich polach przypomnieć wrogom, iż nasz oręż jeszcze nie zardzewiał:
...Snuło jezdnych się niemało
W noc po lesie całym,
A nadedniem zakipiało
W Korowińcu małym[1],
............
Pan Różycki siadł na konia,
Błysnął kord junacki,
Dmuchnął przodem, a przez błonia
Czesze hufiec gracki.
- ↑ Korowińce Małe — wieś, w której lasach zbierał się w połowie maja 1831 r. oddział Karola Różyckiego z 200 ochotnika złożony, leżą o 4 mil od Żytomierza, w kierunku Cudnowa.