Strona:Edmund Różycki (Szkic biograficzny).djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

teczne jeszcze nie spadają na cichy dwór w Hucie-Cudnowskiej, ale miejscowa policya wpada kilkakrotnie z rewizyą, dla indagacyj i powzięcia języka o dowódzcy jazdy wołyńskiej. Podczas jednej z takich odwiedzin urzędników policyjnych, co pospolicie rzucało postrach na cały dwór, policyant zwrócił uwagę na jedno z dzieci pani Różyckiej płaczące u poły sukni matki. Mniemał moskiewski urzędnik, że dorywczem zapytaniem strwoży przestraszone dziecko i wydobędzie w ten sposób jakąś wiadomość o poszukiwanym ojcu. Tem dzieckiem był mały Edmundek. Zapytał go nagle policyant: „A gdzie Tato?“ — „Poszedł bić Moskali“, odparło niezmieszane dziecko. — „A ty, jak wyrośniesz, co będziesz robił?“ Wśród pytań dalszych, rzekł urzędnik: — „I ja będę bił“... szybko odrzekło pacholę, które po trzydziestu dwóch latach miało urzeczywistnić na polach Salichy przyrzeczenie dziecinnych lat...
Nie wiemy, czy Moskwa zapamiętała owo znalezienie się przytomne, a dziwnie śmiałe ledwie ponad kolebkę urosłego chłopięcia, lecz dla wszystkich polskich dzieci już los jednaki był zgotowany przez cara, jeśli ojcowie tych dzieci ujęli oręż powstańczy. Car dał rozkaz wywożenia dzieci powstańców z ziem Litwy, Podola i Wołynia w głąb Rossyi, gdzie na Moskali miano ich przerabiać. Metoda to stara chwytania dzieci, metoda wielekroć zastosowywana w Polsce przez Moskali. Już Drewicz, za dni Konfederacyi Barskiej, porywał polskie dzieci i wywoził je w głąb pustyń Rossyi. Takiem chłopięciem, porwanem z Wielkopolski