przez Drewicza, był Grabowski, ojciec Michała, znanego u nas krytyka, takiemi dziećmi byli liczni inni, o których wieść zaginęła, którzy swemi kośćmi użyźniali obszary moskiewskiego państwa. Niewielu z nich wróciło, niewielu urosło na pożytek ojczyzny, niektórzy, i to nieliczni, stali się jej siepaczami, większość marnie zginęła.
Porywano po r. 1794, porywano po roku 1831, i później. E. Różycki, Sołtanowie, Bosak-Hauke, porwany w trzecim roku życia, są tego przykładem. Do porywania dzieci nie wahały się dłoń swą przykładać nawet panie wyższych kół towarzyskich Rossyi. Wyraźnie mówi o tem jenerał Hauke-Bosak w swem curriculum vitae własnoręcznie skreślonem. „Mając półtrzecia roku życiu — mówi on — byłem wywieziony, razem z bratem, mającym półpięta roku i siostrą półsiodma, do Petersburga, przez wysłaną w tym celu, z rozkazu cara Mikołaja, księżnę Meszczerską,.. Matka była śmiertelnie chorą i wysłano ją zagranicę[1]“...
Późniejsza epoka również obfituje w wywożenia dzieci. W latach 1863 i 1864, gdy całemi osadami posyłano z Litwy na wygnanie w głąb Syberyi, widziano tłumy dzieci, które w drodze dziesiątkami marły; utworzyły się obszerne cmentarze, złożone wyłącznie z mogił dziecinnych, na zachodnich stokach Uralu. Przykłady więzienia dzieci i ich wywożenia, za dni powstania Styczniowego, spotykano zarówno na Litwie jak i w Koronie: nie mówiąc o innych, dość przypomnieć
- ↑ Z autografu pozostałego w papierach po Gillerze.