Strona:Edmund Różycki (Szkic biograficzny).djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

wnością, ciąglemi zmianami: ukrywają dziecko pod nazwiskiem obcem; los zmienia mu opiekunów; w każdej jednak przygodzie spotyka ono z rozwagą nad lata, ze spokojem i przytomnością umysłu, owe zmiany swych dziecięcych losów, i mężnie stawi czoło władzom rossyjskim, kiedy wreszcie w kilka lat później wykryto, że ono to jest tym poszukiwanym oddawna, synem Karola Różyckiego.
Gdy wieziono go od granicy ku Ukrainie miało miejsce widzenie się z matką, widzenie się — ostatnie. Nie mówiono dziecku, że matkę zobaczy, a ono tak dalece małem jeszcze było, iż zatraciło wrażenia otrzymane w Hucie-Cudnowskiej: rysy oblicza matki zatarły się w pamięci, podczas tułaczki po Galicyi.
Przywieziono go do Agatówki, i tam, jak sam później opowiadał, spotkał kobietę czarno ubraną smutną, poważną, która go błogosławiła, uściskała, medalik z Matką Boską zawiesiła na szyi; łzy z ócz kobiety czarno ubranej spadały mu na twarz, na czoło, trwało to jednak nader krótką chwilę... Po kilku minutach, dzielne rumaki unosiły go dalej, do bezpieczniejszego schronienia. Nikt mu nie powiedział, że to matka; obawiano się.
Ale postać czarno ubranej niewiasty głęboko w pamięci dziecięcia wyryła się i nie zatarły jej wcale późniejsze lata, nie zatarło całe życie. Na dwa lata przed zgonem, mówiąc o owem przelotnem, nagle znikłem niby błyskawica, spotkaniu matki, spotkaniu jedynem a ostatniem, dodawał: „Tak, to zapewne była matka“... i wzrok jego wów-