Strona:Edmund Różycki (Szkic biograficzny).djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

Do tych wszystkich wrażeń przygnębiających przybyła wieść nader smutna o ziomkach, którzy do zamętu komuny dłoń swą przykładają. W przytoczonym tu liście znajdujemy taką o tem wzmiankę generała: ...„Rodacy nasi, na nieszczęście, biorą udział w wypadkach; kilku jest już niewolnikami w Wersalu“...
Utonęła wreszcie „komuna“ w potokach własnej krwi, wylanej mściwą i okrutną, choć bratnią ręką zwycięzkiej armii porządku; utonęły w tej krwi niezliczone tysiące ofiar winnych i niewinnych. Do najniewinniejszych należeli bezsprzecznie dwaj weterani nasi z 1831 roku, serdeczni przyjaciele Edmunda i wierni Francyi przyjaciele: Michał Szwejcar i Adolf Rozwadowski, wywleczeni przez Wersalczyków z mieszkania swego i tuż przy niem na ulicy rozstrzelani.. Odtąd sympatye Francyi odwracają się coraz więcej od Polski, a zwracają się ku Rossyi. Dla Polaków pobyt we Francyi staje się coraz uciążliwszym; myśli generała skłaniają się coraz częściej i coraz silniej ku powrotowi do kraju, za którym serce jego ani na chwilę tęsknić nie przestawało.



Podczas gdy generał pędził życie tułacze, krótka wyprawa jego powstańcza, zakończona zwycięztwem pod Salichą, utrwalała się w pamięci tych, co pozostali w Polsce, przybierała postać legendy. Miłość, jaką go otaczano w chwili gdy wzniósł na polach Wołynia sztandar z Orłem Białym, przetrwała dni ogólnego pogromu, przetrwała