lata ucisku. Wódz zwycięzki z pól Salichy żyje dotąd na Wołyniu, żyje w legendzie i pieśni, której jedną zwrotkę na pierwszych kartach niniejszego szkicu przytoczyłem, żyje w pamięci pokoleń, co urosły na mogiłach pobojowisk Miropola, Minkowiec, Salichy...
Pamięć o Edmundzie Różyckim, pełna wdzięcznej miłości, zaniesiona została przez jeńców z pod Minkowiec aż do ziem wygnania, na Syberyę...
Powstańcy z Wołynia, pędzeni na Syberyę, spotkali na gościńcach wygnania całe gromady jeńców z licznych ziem dawnej Polski i w opowiadaniach swych sławili pamięć wodza z pól Wołynia. Jeden ze słuchaczy tych opowiadań, współwięzień, pędzony z Witebskiego, Artemyusz Weryha, wierszopis polski i białoruski, ujął w rym wspomnienia o boju pod Salichą. Rzecz nigdzie dotąd nie drukowaną dajemy tu; odblaskiem ona tej czci i miłości, którą otaczano Edmunda Różyckiego na całej przestrzeni ziem Wołynia, Ukrainy i Podola.
Rapsod ten rycerski brzmi tak:
Het, tam, po szlaku, gdzieś w Ukrainie,
Posępny zastęp rycerza,
Co mniej niż tysiąc liczy w drużynie,
Na Ruś Czerwoną już zmierza.
Wróg, ufny w siłę — tłumne zastępy
Kazał wokoło tak sprawić,
By przez parowy, lasy i kępy
Wpaść nań, i żywcem dostawić.
Rycerz wié myśli wroga zażarte,
Umié przed wilkiem ślad zatrzeć
I tylko tam je rzuca niestarte
Skąd lepiej wroga dopatrzeć...