ły środek, przewyższający ją znacznie, mianowicie eter siarkowy! Wistocie, przejmuje on cały organizm rozkosznym dreszczem, daje upojenie, do którego dochodzi się bez popadania w trywialność, nieuniknioną przy winie. Prawda, że i wino ma także pewne pokrewieństwo z muzyką.
Utwory sztuki, w ten sposób pojmowane, należałoby zaliczać do rzędu produktów natury, które wprowadzają nas w zachwyt, a nie zmuszają do myślenia, ani podążania za myślą ducha tworzącego. Słodki zapach akacji daje się tak samo wdychać z zamkniętemi oczami.
Ale inaczej ma się rzecz z objawami ducha ludzkiego, jeżeli nie mają one spadać do rzędu czysto zmysłowych wdzięków natury.
Przy żadnej innej sztuce nie jest to w tym stopniu możebne, co przy muzyce. Jej zmysłowa strona łatwo dopuszcza owo bezmyślne zadowolenie. Sama ta okoliczność, iż muzyka rozpływa się w nicość, gdy każde inne dzieło sztuki istnieje dalej, przypomina bardzo akt trawienia.
Strona:Edward Hanslick - O pięknie w muzyce.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.