Strona:Edward John Hardy - Świat kobiety.djvu/101

Ta strona została skorygowana.

— Ja także, ojcze. Ale Wilhelm podoba mi się takim, jakim jest. Gdyby miał proste nogi, nie byłby to ten sam Wilhelm, i jakże mogłabym go kochać?
„Dość zamknąć dwoje młodych w jednym pokoju — mówi d-r Johnson, — ażeby chcieli się pobrać, bo wyobrażają sobie, że się kochają.” Tak się dzieje nieraz, gdy małżeństwo następuje z woli rodziców, ale dziś młodzi rzadko są tak dobrowolni. Dzisiejsze pokolenie panien zbyt mało w tym razie powoduje się radami przyjaciół. Nie sądzę jednak, ażeby było obowiązkiem córki poślubiać człowieka, z którym nie mogłaby być szczęśliwą. Rodzice nie mają prawa zostawiać dziedzictwa smutku tym, co żyć będą, gdy oni spełnią już swą ziemską dolę.
Wiejska kobieta ze Szkocyi zgłosiła się niedawno o radę do adwokata z Edymburga. Gdy skończyła swe opowiadanie, adwokat zapytał ją, czy rzeczywiście przedstawiła fakta tak, jak były. „Tak jest, panie — odparła, — powiedziałam całą prawdę, a pan już może kłamać od siebie.” Sądzę, iż panna mądrze uczyni, poślubiając męża w całéj prawdzie, według słów téj kobiety. A niech już wyobraźnia dodaje kłamstwa od siebie.
Każdy prawie koń ma wadę, co nie przeszkadza mu być użytecznym i sprawiać przyjemność. Tak samo i człowiek może doskonałym nie być, a przecież będzie z niego wcale znośny mąż. Niech tylko żona stara się dostrzedz i wyzyskać jego dobre strony. Autor „Jana Halifaxa” mówi: „Niejedna żona krzywi się z powodu drobiazgów. Mąż nie dał jéj położenia, na jakie rachowała. On lubi miasto, ona wieś, — albo téż przeciwnie; ma dobre serce, ale przykre usposobienie;