jego rodzina nie podoba jej się, albo téż on poweźmie niechęć słuszną lub nie do jéj rodziny. Na podobne rzeczy głupie kobiety kładą niezmierny nacisk, zamiast znosić je tak samo jak i męża, i starać się wszelkiemi sposobami — cierpliwością, zapomnieniem o sobie, a jeśli potrzeba, odważném wystąpieniem obrócić złe na lepsze. Da się to często zrobić. Jeśli przy długiém życiu ci, co mają sposobność patrzéć na rzeczy szerzéj, niż się to czyni w młodości, zasmuceni byli nieraz tém, że stadła skojarzone z szalonej miłości mają smutny koniec, — widzieliśmy także inne, zaczynające się źle, a jednak, dzięki rozumnemu postępowaniu, najczęściej ze strony żony, dochodzą do spokoju i względnego szczęścia.
Każda kobieta, przyjmująca święty stan małżeński — bo, pomimo wszystkiego, świętym on być nie przestaje, — musi się dowiedziéć prędzéj czy późniéj, a lepiéj prędzéj niż później, że nigdy dwie ludzkie istoty nie mogą być związane na zawsze bez ciężkich rwań i trudności, pochodzących więcéj od nich samych niż od świata. Trudności te muszą być usunięte po większéj części przez żonę. Musi ona miéć silne serce, łagodne usposobienie, nieograniczoną cierpliwość, a nadewszystko zdolność pojmowania tego, co jest sprawiedliwe, i postępowania stosownego, nietylko dla miłości męża, jak Sara, która słuchała Abrahama i zwała go panem, jak przystało w stosunkach wielożeństwa, — ale jak być powinno w społeczeństwie chrześciańskiém — dla miłości Boga, który jeden tylko może utrzymać związek źle dobranéj pary wśród raf i wirów pierwszych lat małżeństwa i doprowadzić je do spokojnego portu.