niekiedy nie podzielali uczuć, jakie Longfellow przypisuje panu Churchill w historyi Kavanagh’a?
— „Dobranoc, Alfredzie.
Ojciec spoglądał na syna z czułością, gdy szedł na górę, prowadząc Łucyę za jednę rękę, a drugą usiłował zetrzéć sen ze swych oczów.
— Ach! te dzieci, te dzieci! — mówił pan Churchill, siadając do herbacianego stołu — powinniśmy je bardzo kochać, bo nie długo miéć je będziemy.
— Boże! — zawołała żona — co chcesz przez to powiedziéć? Cóż im jest? Czy mają umrzéć?
— Mam nadzieję, że nie, tylko wyrosną i dziećmi być przestaną.
— Cóż za szaleństwo! Nabawiłeś mnie takiego strachu!
— A przecież zdaje się to rzeczą niemożliwą, by stały się kiedykolwiek ludźmi i ciągnęły ciężkie brzemię po pełnym kurzawy gościńcu życia. Jednakże te pieszczoszki mogą stać się prawdziwą klęską, jeśli kochać je będziemy, nie zanadto, bo to jest niemożebne, ale jeśli je kochać będziemy nierozsądnie. Dzieci są tém, czém je sami zrobimy; jakaż to więc szkoda, że tak często są zepsute wychowaniem.”
„Lękam się — pisała do Carlyle’a jego matka, — że gdy pojedziesz na wieś, listy twoje będą rzadsze, a one są dla mnie takiém szczęściem, tak wzmacniają moją starość, jak gdybym patrzyła na dojrzałe żniwo.” Rodzice zbierają żniwo pociechy w starości, jeśli dobre ziarno zasieli w serce swych dzieci, a żniwo smutku — jeśli uczynili przeciwnie.
Pierwszą rzeczą, w którą dziecko wdrożyć należy, jest posłuszeństwo, a potém już można je łatwo
Strona:Edward John Hardy - Świat kobiety.djvu/145
Ta strona została skorygowana.