dziłyby ojcu więcéj pieniędzy, niż ich utrzymanie kosztować może.
Parę lat temu młoda Angielka wyjechała z mężem do Montany. Będąc prawdziwą kobietą, szybko przystosowała się do warunków miejscowych, a były one trudne — trzeba było niejedno znieść i wywalczyć. Jakkolwiek wychowana w dobrobycie angielskiego dostatniego domu, wesoło przyjęła nowe obowiązki i spełniała je z odwagą i wytrwałością, które zdobyły jéj uwielbienie męża.
Przyjaciółki w Anglii, do których pisywała co tydzień, litowały się nad nią i przysyłały listy pełne ubolewań, iż musi pracować w domu jak niewolnica, iż zabija się podobną robotą. „Jak możesz temu wydołać?” — pytano zewsząd. A ona odpowiadała:
„Lubię pracę. Kiedy się niéma żadnego towarzystwa, a wszyscy mają robotę poza domem, z samych nudów trzeba wziąć się do roboty domowéj. Zdaje mi się, iż to jest najwłaściwszy sposob życia. Czuję się użyteczną, szczęśliwą i sądzę, że takby było z każdą zdrową kobietą, będącą na mojém miejscu.
„Rzeczywiście, zmywanie naczyń, szorowanie podłogi i t. p. roboty wydają się bardzo ciężkie, ale mogę zaręczyć, że to się tylko zdaje, dopóki się do téj roboty nie weźmie.
„Nie zamieniłabym mego szczęśliwego, swobodnego i zdrowego życia na życie znużenia i nudów, unieszczęśliwiające tyle dziewcząt. Wcale się nie czuję godną litości, — przeciwnie, dziwię się, iż wiele osób, cierpiących biedę, nie przeniesie się tutaj i nie używa dobrobytu, tak łatwego do otrzymania.
Strona:Edward John Hardy - Świat kobiety.djvu/166
Ta strona została skorygowana.