Strona:Edward John Hardy - Świat kobiety.djvu/168

Ta strona została skorygowana.

pokarmów strzegą nas od chorób, niż te, co nas w nich pielęgnują.
Potrzeba nam więc kuchennéj Florencyi Nightingale, ale z drugiéj strony potrzeba także więcéj chrześciańskiego uczucia i względności dla służących, potrzeba, ażebyśmy ich uważali jako równych sobie, a tylko uboższych.
Czyż więc upadł zupełnie projekt pomocnic pań, o którym tyle mówiono? Tak, niestety, upadł, gdyż owe mniemane pomocnice wcale pomocnicami nie były. Chciały one wykonywać tylko śmietankę prac domowych, resztę zostawiając innym. Kobiety, które wyobrażają sobie, iż domowa robota zasadza się na okurzaniu porcelany i nakrywaniu do stołu, podobne są do dozorczyń chorych, chcących jedynie śpiewać hymny i poprawiać poduszki.
W koloniach jest także wielki popyt na służące. W liście z Nowéj Zelandyi czytamy, iż prosta, szesnastoletnia dziewczyna zarabia dziesięć szylingów tygodniowo, uważaną jest za należącą do rodziny, ma konia do wyjazdu i w krótkim przeciągu czasu złożyła kilka funtów sterl. w banku i miała parę ofert małżeńskich, które jednak odrzuciła, z powodu, iż jest jeszcze zbyt młodą. Potrzeba służących jest tak wielką, iż jedna z pań, dowiedziawszy się o przybyciu okrętu, pojechała 26 mil (angielskich) bez śniadania do portu, w nadziei zdobycia sobie potrzebnéj pomocnicy. Daremny jednak był jej pośpiech: zanim przybyła, 130 służących, jakie tym okrętem przypłynęły, znalazły już umieszczenie. Ta sama pani opisuje szczegółowo położenie swéj dawnéj praczki, która w Northern Island ofiarowała do najęcia swéj dawnéj pracoda-