motnego życia.” Czy słusznie jednak? Spojrzyjmy na drugi wizerunek:
„Oto kobieta, która dawno pozostawiła za sobą wiosnę życia, a niezmierna słodycz jéj wyrazu łączy się z odcieniem smutku. Mówią, iż twarz ludzka stanowi obietnicę lub wspomnienie; jéj twarz jest wspomnieniem. Na gładkiém czole, w głębokiém spojrzeniu jest cóś, co zdaje się mówić: „cierpiałam, ale zwyciężyłam.” Twarz ta zawsze gotowa rozjaśnić się szczerym uśmiechem przy powitaniu młodych i pochylić się z miłością ku tym, co spowiadają się ze swych smutków. Ta kobieta roztacza wkoło siebie samym swym wpływem pociechę, pomoc i ułagodzenie.”
Są więc stare panny i stare panny; są takie, które porównać można do kłójącéj pokrzywy, i takie, co przypominają woń listków róży, rozrzuconych w trawie. Pierwsza nienawidzi swych zamężnych siostrzyc, stara się je poróżnić z mężami, mówiąc półprawdy, szkodliwsze od kłamstw najszkodliwszych. „Czy nie słyszeliście? Ale ja tego nie powinnam powtarzać” i t. p. Nie czyni tego jedynie ze złéj natury, więcéj z ciasnoty umysłu i uczuć. Pozwoliła sobie stawić własną osobę za cel jedyny i jeśli nie jest z gruntu samolubną, myśli tylko o sobie. Mówią, iż w młodości była kokietką i dlatego jest teraz tak sztywną i przestrzegającą form.
Jak chorągiewka w swe czasy
Kręci się w wiatrów podmuchu;
Dziś — pordzewiały zawiasy,
I stoi biedna bez ruchu.