spotyka się wchodzące i wychodzące z sal kobiety szaro ubrane, w białych fartuchach i czepeczkach, w czerwonéj pelerynce na ramionach, na którą wyłożony jest śnieżny kołnierzyk. Są to siostry-dozorczynie wojskowych, które z rana dobrze i ciągle widuję, jako kapelan szpitalny.
Znać, znaczy to samo, co szanować je i ich pracę. Spytajcie żołnierzy, czy w chorobie wolą być dozorowani przez najlepszych pomocnikow lekarskich, czy przez siostry; każdy powie, że tu niéma żadnego porównania, że siostry mają współczucie i rozumieją, jak pielęgnować należy, i że mężczyźni, przy najlepszych nawet chęciach, uczynić tego tak dobrze nie potrafią. Widziałem niedawno człowieka, wychodzącego z dyfterytu, który po Bogu winien był jedynie życie poświęceniu dwóch pielęgnujących go sióstr. Był tak osłabiony, iż najmniejsza omyłka w ilości lub jakości podawanego posiłku mogła sprowadzić fatalny skutek.
W szpitalu, gdzie są siostry, chory dostaje lekarstwo we właściwéj godzinie i we właściwej dozie; nie może go wylać, bo siostra stoi przy łóżku i pilnuje, by je wypił co do kropli. Wszystko, co mu jest pozwolone nad etatową dyetę, otrzymuje od sióstr w oznaczonym czasie, niéma tu nigdy omyłki. Z ich to czystéj kuchenki każda potrawa wychodzi tak wybornie zgotowana, iż biedny chory odczuwa podwójną przyjemność.
Jeśli nie każda z nich może się pozbyć w zupełności kobiecego zamiłowania w stroju, wszystkie niemal pragną być jaknajwięcéj pożyteczne; nieraz téż, jak słyszałem od moich przyjaciół, skarżą się, iż mają zamało pracy. „Posługacze — mówią — wykonywają tu
Strona:Edward John Hardy - Świat kobiety.djvu/214
Ta strona została skorygowana.